W weekend 22-23 lipca zorganizowaliśmy Tripa do Parku Narodowego „Słowacki Raj” na Słowacji. Chcieliśmy zebrać ekipę by podzielić koszty paliwa oraz żeby było ciekawiej w grupie. Ogłosiliśmy się wiec na facebookowych grupach podróżniczych o planach wypadu.

Z początku zainteresowanie wyjazdem było tak duże że mieliśmy jechać na 5 samochodów i jeszcze osoby się zgłaszały. Ale ostatecznie skończyło się na 3 samochodach. Co i tak spełniło nasze oczekiwania  W grupie zawsze raźniej i weselej. Część osób rezygnowała bo prognoza pogody miała być deszczowa a kolejki na szlaku do drabinek miały być długie na 30 minut stania. Ostatecznie okazało się że jedna i druga wymówka się nie sprawdziła. Bo jakimś cudem pomimo sezonu osób na szlaku było bardzo mało że nawet mogliśmy zatrzymywać się na szlaku i robić sobie zdjęcia na drabinkach i prawie nikt nas nie mijał przez długi czas. Pogoda przez całe dwa dni pomimo złej prognozy też nam dopisała z jednym małym wyjątkiem. W połowie zielonego szlaku „Sucha Bela” złapała nas burza z ulewnym deszczem która trwała jakieś 2 godziny mniej więcej od 12-14 . Schroniliśmy się pod skałami i przeczekaliśmy najgorszy deszcz i grzmoty po czym z powrotem zrobiło się gorąco. Było to niesamowite uczucie przeżyć coś takiego w górach. Ten dźwięk deszczu uderzającego o liście i ten zapach był mega uspokajający jak dla nas.  Widok wodospadów wysokości 8 piętrowych bloków i drabinki wzdłuż tych wodospadów również na podobną przerażającą wysokość która mogła co niektórych przyprawić o zawrót głowy. Niektórym z strachu nogi się trzęsły ale ostatecznie wszyscy wchodzili. Dziwiliśmy się że nawet dzieci mijane na szlaku dawały radę wchodzić i że jeszcze nikt się tam nie zabił.

Bez wątpienia nazwa tego parku narodowego pasuje idealnie bo tak faktycznie mógł by wyglądać Raj;) Wejściówki na szlak jednodniowe kosztowały 1,5 euro za osobę. Parking całodniowy 3 euro za samochód. A najdroższa była „Lodova Jaskinia” bo tam bilet kosztował aż 8 Euro. My nie przyzwyczajeni do takich długich spacerów a tym bardziej po górach wybraliśmy się z miasta Hrabusice na zielony szlak „Sucha Bela” a wracając zahaczyliśmy o żółty szlak bardzo podobny do Suchej Beli i wylądowaliśmy w Pile a z Pily tez musieliśmy wracać do Kampera kawał drogi piechotą. I tym sposobem wyruszając na szlak około godziny 11.00 byliśmy z powrotem po 19.00 co skończyło się dla nas dość dużym zmęczeniem nóg. Reszta ekipy chyba nieco bardziej wprawiona bo szli szybciej ale na drugi dzień już nikt nie miał ochoty iść na szlak „Przełom Hornadu” bo okazuje się że chyba nawet dla wprawionych osób taka wędrówka może wykończyć człowieka.

Ciąg dalszy artykułu możecie przeczytać na KamperemPrzezŻycie.pl: TUTAJ