Biwakowanie może być naprawdę przyjemne!

Biwakowanie to styl życia! W tym artykule dowiesz się:

W trakcie naszych wakacyjnych wypraw korzystamy przede wszystkim z kempingów. Jedzenie przygotowujemy sobie we własnym zakresie z produktów zakupionych na miejscu lub przywiezionych z Polski. Oczywiście zdarza nam się nocleg w tanim hotelu np Formula 1, czy posiłek w restauracji, ale są to rzadkie przypadki.

Jesteśmy skowronkami, lubimy wcześnie wychodzić w góry. Nie biwakowanie jest naszym celem, namiot służy nam głównie jako miejsce noclegowe. Na danym kempingu jesteśmy tak długo, na ile wystarczy nam atrakcyjnych miejsc do wycieczek w okolicy. Potem się przenosimy a w rozbijaniu i zwijaniu obozowiska doszliśmy do perfekcji. Nic dziwnego. Bywa, że musimy to robić codziennie.

Jak wybrać kemping?

Kempingów jest bardzo dużo. Są one czyste, zadbane, kameralne i niedrogie pod jednym warunkiem – że nie znajdują się nad morzem. Planując wyprawę i pobyty w konkretnych miejscach przygotowujemy sobie w domu wykaz kempingów z nazwami, cenami i opiniami tych, którzy z ich usług korzystali. Nietrudno te informacje znaleźć na stronach internetowych czy w przewodnikach. Ale i bez takich informacji bez trudu znajdziemy kemping. Często są one oznaczone na mapach, a już na pewno doskonale oznaczone w terenie. Wystarczy podczas przejazdu dobrze się rozglądać. I właśnie takie nie reklamowane na oficjalnych internetowych stronach warto odwiedzić. Często to właśnie one okazują się strzałem w dziesiątkę, zarówno pod względem ceny jak i jakości. Warto także szczególną uwagę zwracać na kempingi Municipale. Są one utrzymywane przez miasto i traktowane jako element prestiżowy co z reguły przekłada się na dobrą jakość przy niskiej cenie.

Nas zadowalają kempingi dwugwiazdkowe. Te z większą ilością gwiazdek są droższe.  Z naszego punktu widzenia nie oferują one nic istotnego np. jakąś „atrakcyjną”lokalizację lub choćby basen, z którego dobrodziejstw i tak nie mamy czasu skorzystać. Standard socjalny pozostaje przy tym niezmienny.

Preferujemy w wyborze kempingi obszerne, zacienione i jak najbardziej kameralne.  Oczywiście bardzo istotną rzeczą jest stan części socjalnej, ale z tym raczej nigdy nie ma kłopotów. Nauczeni doświadczeniem sprawdzamy także wysokość nad poziomem morza. Powyżej powiedzmy 1000 m w nocy potrafi być naprawdę zimno. Trzeba też sprawdzić czy prysznice są dodatkowo płatne. Zostajemy na takich kempingach tylko wówczas, o ile ma to uzasadnienie w niższej cenie noclegu.

Warto dodać, o czym nie wszyscy wiedzą, że oprócz miejsca pod namiot i samochód oraz części socjalnej w standardzie często bywa „świetlica”, lodówka, zamrażarka, gdzie możemy schłodzić wkłady do lodówek lub po prostu zamrozić butelkę z wodą, jest kuchnia, pralnia. Można uzyskać bezpłatne broszury odnośnie terenu, na którym się znajdujemy a także obejrzeć (sfotografować) dokładną mapę. Zwyczajem jest także poranna sprzedaż pieczywa. Trzeba tylko pamiętać żeby się na nie wieczorem zapisać, gdyż często przywożone jest tylko na zamówienie.

Niestety, tylko na niektórych kempingach można zapłacić kartą. Warto mieć gotówkę.

Nie mamy najlepszych doświadczeń z kempingami położonymi blisko morza. Z reguły jest drogo,  ciasno, hałaśliwie (dzieci i amatorzy napojów wyskokowych), często czystość pozostawia wiele do życzenia. A już całkowitym dla nas ewenementem jest to, że trzeba się zadeklarować na ile dni się zostaje – z reguły nie mniej niż 3 a zdarzało się, że i cały tydzień. Składanie takich deklaracji urąga wręcz przyjętym przez nas zasadom podróżowania więc uciekamy jak najprędzej.

Jaki sprzęt biwakowy jest potrzebny?

Co prawda nie biwakowanie jest naszym celem, ale jednak sporo czasu spędzamy  w namiocie lub w jego pobliżu. Są to przede wszystkim długie wieczory, które bardzo lubimy. Zdarza się też, że pogoda nie pozwala na wycieczki i musimy to przecież jakoś przeczekać. Bez odrobiny „luksusu”  ciężko byłoby w warunkach biwakowych wytrzymać te trzy – cztery tygodnie.

Na te nasze luksusy składają się przede wszystkim: wygodny namiot , duży materac, fotele do siedzenia, stolik, oświetlenie, butle z gazem, sprzęt kuchenny. Nie korzystamy z prądu na kempingach, nie chcemy się bowiem od niego uzależniać,  gdyż nie wszędzie jest dostępn no i niemało kosztuje. Korzystamy z gazu do gotowania,  reszta urządzeń zasilana jest z akumulatora samochodu za pomocą przetwornicy 220 V.

Zacznijmy od namiotu.  Jest to duży, czteroosobowy namiot typu tunel, którego zaletą jest to, że najpierw rozstawia się tropik, a dopiero pod nim podwiesza  sypialnię. biwakowanie Namiot tego typu jest jakby stworzony do rozbijania lub składania w czasie deszczu. Wszystkie operacje dokonuje się wówczas na sucho pod tropikiem,  jedynie on pozostaje mokry. Sypialnia zajmuje mniej niż połowę powierzchni pod tropikiem, reszta jest na tyle duża, że nie tylko mieści wszystkie nasze bagaże i zapasy, ale  jeszcze pozwala w czasie deszczu pod dachem przygotować posiłek  lub usiąść na krzesełkach i zająć się czytaniem. Tropik jest na tyle wysoki, że można stanąć i się wyprostować. Jedna tylko zmiana w stosunku do oryginalnego wyposażenia namiotu. Wszystkie śledzie zastąpiliśmy stalowymi, hartowanymi „gwoździami” pozwalającymi rozstawić namiot nawet na najbardziej kamienistym gruncie.

Po wielu eksperymentach z karimatami, matami samopompującymi i innymi materacami obecnie używamy bardzo dużego pompowanego dwuosobowego materaca, który prawie zupełnie wypełnia czteroosobową przecież sypialnię. Ostatnio, jak jeździła z nami córka jej jednoosobowy materac ledwie się jeszcze obok mieścił. A co z pompowaniem tego wielkiego materaca? Pozwoliliśmy sobie na kolejny luksus – używamy pompki na baterie.

Śpiwory. W trakcie jednej wyprawy często doznajemy ekstremalnych,  jak na lato oczywiście, warunków pogodowych. Czasami bywa naprawdę zimno kiedy w górach spadnie śnieg lub znowu piekielny upał, który nie folguje nawet w nocy. Przyjęliśmy rozwiązanie naszym zdaniem najbardziej uniwersalne: zabieramy ze sobą śpiwór „kilówkę” mumię z kapturem oraz drugi bardzo lekki śpiwór typu kołdra wykonany z  polaru. Jak jest bardzo zimno to sprawdza się metoda „śpiwór w śpiwór”. Gdy bardzo gorąco śpiwór polarowy po rozłożeniu zamieniamy  w lekki kocyk. Stanów pośrednich nietrudno się domyślić.O krzesełkach i stoliku nie będę się rozpisywać. Najważniejsze, że są. To nawet nie jest luksus, to jest podstawowe wyposażenie.

Palniki i butle  gazowe. W chwili obecnej już tak nie musimy oszczędzać miejsca i znakomicie sprawdza się duża trzykilowa butla gazowa z kuchenką dwupalnikową. Posiadamy i użytkujemy jeszcze, choćby na postojach w czasie jazdy, wcześniej zakupioną kuchenkę na z założenia jednorazowe pojemniki  230 lub 400 gramowe z zaworem.  Po dokupieniu na allegro odpowiedniego pośrednika nabijam po wyczerpaniu gazu te „jednorazowe” pojemniki z dużej turystycznej butli bez najmniejszego problemu. Wyjeżdżając zabieram ze sobą łącznie około 4 kg gazu.

Lampa gazowa. W zachodniej części europy z racji innej szerokości geograficznej zachody słońca są znacznie przesunięte i zdarza się nam w lipcu czytać przy świetle dziennym nawet do godziny 23. Jednak i tak dodatkowe oświetlenie okazuje się niezbędne. Podstawowa nasza lampa to lampa gazowa o mocy świetlnej takiej jak żarówka 100 watowa. Używana jest ona codziennie, gdyż często czytamy do późnej nocy. Uwielbiamy te długie wieczory po kolacji, gdy upał  zelżeje, jest cisza i spokój. Druga lampa diodowa na akumulatorki nie nadaje się do czytania, rozjaśnia tyko mrok, za to jest ekonomiczna i nie niesie zagrożenia pożarowego w namiocie.

Lampa gazowa to już przeszłość!!! W samochodzie pojawiła się przetwornica 220 V i do oświetlenia używane są najzwyklejsze żarówki energooszczędne o mocy 20 W. Najczęściej samochód stoi blisko i nie ma problemu z zasilaniem ale jesteśmy przygotowani i na trochę większe odległości. Odpowiedni kabel jest przygotowany. Stara poczciwa lampa gazowa jednak dalej z nami podróżuje, gdyż zdarzało się nam kilkakrotnie, że musieliśmy zostawić samochód naprawdę daleko od namiotu.

Sprzęt kuchenny. Najbardziej godny polecenia jest duży wok z odłączaną rączką, który okazał się bardzo uniwersalny i od lat  jest podstawowym elementem naszego wyposażenia kuchennego. Nie chcę tutaj zanudzać, ale nie zapomnijcie jeszcze garnka, czajnika, sitka do makaronu,  deski do krojenia, miski do mycia naczyń a już na pewno nie wolno wam zapomnieć noża i oczywiście korkociągu. Ostatnio pojawił się u nas składany niewielki grill i bardzo dzielnie się sprawuje.

Lodówka turystyczna w formie plastikowego pudła podłączonego do zasilania – nie używamy. Dwie torby termoizolacyjne włożone jedna w drugą z wymiennymi wkładami, które na zmianę zamrażamy na kempingu doskonale spełniają jej funkcję.

Inny drobny a użyteczny sprzęt. Duży parasol wiszący zawsze tuż przy wyjściu z namiotu, latarka, duży – u nas 15 litrowy – wygodny pojemnik na wodę,  płachta namiotowa rozwieszana np. między drzewami – w razie potrzeby  stworzy cień lub ochroni przed deszczem, hamak   biwakowanie   – nie będę opisywać do czego służy.  Przyda się też mocna linka do rozciągnięcia między drzewami, klipsy do bielizny, młotek gumowy do wbijania śledzi.

Co zabrać ze sobą na taki długi wyjazd?

Wyjazd na trzy – cztery tygodnie jest niemałym wyzwaniem logistycznym, między innymi pod względem ubrań i rzeczy osobistych. W normalnych warunkach nie zastanawiamy się przecież nad ich ilością bądź uniwersalnością zastosowań. Sytuacja dramatycznie zmienia się, gdy chcemy wyjechać na długi okres czasu, w którym zarówno pogoda jak i temperatury otoczenia mogą się zmieniać w znacznych zakresach. Dodatkowo musimy również uwzględnić sprzęt i wyposażenie osobiste związane z rodzajem uprawianej aktywności turystycznej.

Generalnie najbardziej sprawdzają się ubrania z tzw nowoczesnych materiałów – oddychające koszulki, skarpety i inna bielizna. Wystarczy mieć dosłownie dwa komplety, gdyż łatwo je uprać i odoskonale wysychają. Na chłodniejsze dni polecam polarowe bluzy i oddychające lekkie kurtki wodoodporne bez żadnego ocieplenia, za to koniecznie z kapturem. Kurtka taka stanowi jednocześnie ochronę przed wiatrem. Buty – porządne trapery, najlepiej oczywiście z wibramem i goreteksem.

Przydają się także porządne (a jakże) sandały najlepiej którejś z firm produkujących obuwie do wycieczek górskich. Są one bardzo wytrzymałe i od biedy zastąpią trapery w trakcie łatwiejszych wycieczek np gdy natrzemy nogę w innym bucie. Do kompletu potrzebne będą nadające się do chodzenia po kempingu i pod prysznic zwykłe klapki. Spodnie oczywiście krótkie, nie krępujące ruchów i oddychające. Warto mieć jednak w zapasie jeszcze długie, nieprzemakalne. I nie wolno zapomnieć o czapce z daszkiem. Na butach nie da się oszczędzić i mus wydać kilkaset złotych. Ale inne rzeczy nie muszą być takie drogie, warto czasem pochodzić po zwykłych sklepach nie tylko firmowych.

Wybierając się na wycieczkę w góry, nieważne krótką czy długą zawsze jesteśmy wyposażeni w:

  • To co na sobie – buty, krótkie spodenki, koszulkę, czapkę
  • Plecak, ja mniejszy, mąż większy 50 litrowy
  • Bluzę polarową, lekką kurtkę przeciwdeszczową, koszulkę na zmianę, rezerwowe skarpety
  • Pelerynę przeciwdeszczową
  • Wodę mineralną  i jedzonko
  • Mini apteczkę – plastry, tabletki przeciwbólowe, folia atermiczna, piersiówka z odpowiednią zawartością

Opcjonalnie w zależności od zakresu wycieczki podstawowy zakres uzupełniamy o ciepłą czapkę, rękawiczki, szalik i kijki teleskopowe. Po usilnych namowach męża kupiliśmy wreszcie zestaw asekuracyjny na lodowce lub ferraty: uprząż, lonże, kaski, proste raki przypinane do butów, linkę – w naszym przypadku taśmę asekuracyjną. Cały czas mam nadzieję, że uda mi się uniknąć konieczności jego używania.

Jak dobrze zjeść pod namiotem

Z początku ze względu na katastrofalne wręcz różnice cen (nie wszyscy to pamiętają) staraliśmy się zabierać z Polski prowiant na cały okres wyjazdu. Siłą rzeczy były to gotowe potrawy zamknięte w puszkach lub słoikach, typu gołąbki bądź inne pulpety. Wybór wówczas nie był duży, w czasie jednego wyjazdu potrawy powtarzały się więc  kilka razy. Przygotowanie ciepłego posiłku polegało na odgrzaniu gotowego dania, natomiast na śniadanie lub kolację był suchy już chleb z mielonką plus herbata. Brrr, do dzisiaj nie jadam gołąbków. Dobrze, że nie nabrałam awersji do mielonki z konserwy,  bo i dzisiaj niewiele jest produktów, którymi można by ją zastąpić.

W trakcie ostatnich wypraw jest już zupełnie inaczej. Posiłki przygotowujemy sami korzystając po części z produktów przywiezionych z Polski i w coraz większym zakresie z zakupionych na miejscu. Z Polski zabieramy różnego rodzaju mielonki w konserwie lub opakowaniu z folii aluminiowej, ser topiony tostowy o różnych smakach, dużą torbę cebuli, kilka opakowań potraw gotowych do spożycia np. indyk w sosie słodko – kwaśnym lub sosie z bazylią itp traktowanych jako punkt wyjścia do przygotowania większego dania lub też jako potrawa do odgrzania na szybko, choćby  w czasie podróży. Mąż lubi flaki, dlatego mamy zawsze kilka słoiczków tego specjału. Zabieramy też ryż i szybko gotujący się makaron.

Z produktów, które kupujemy na miejscu polecam: bagiety, wędlinę, sery, masło, mleko, pasztety (poezja), jajka, sałatę, pomidory i półprodukty: surowy (nie suszony jak u nas) makaron i takie same  ravioli z różnym nadzieniem. Polecam także surowe kiełbasy o różnych smakach oraz steki wołowe również surowe. Zdarza nam się kupić także pieczonego kurczaka. Dla łakomczuchów croissanty. Jak widać nie używamy ziemniaków mimo, że można je dostać już obrane i pokrojone.

Zakupy robimy w dużych sklepach samoobsługowych, które bez problemu znajdziemy nawet w małych miejscowościach. Zakupy w innych miejscach, a już zwłaszcza wysoko w górach mogą być znacznie droższe.

Poniżej przedstawiam propozycję mniejszych lub większych dań lub posiłków z wykorzystaniem wymienionych produktów:

  • lekka jajecznica – wersja śniadaniowa
  • jajecznica – omlet – wersja obiadowa
  • zestaw sałat – na późną, romantyczną kolację
  • ravioli z cebulką – włoskie pierogi podane na polski sposób
  • spaghetti carbonara – danie znane, ale smakuje inaczej z prawdziwym spaghetti
  • steki z cebulką – to nie jest lekkie danie, wręcz przeciwnie
  • kiełbaski surowe smażone lub gotowane – brzmi pospolicie, ale ta kiełbasa jest zupełnie inna
  • sałatka z pomidorów – dobra na wszystkie okazje
  • smażona konserwa z cebulą – przebój kulinarny, za którym tęsknimy cały rok – poważnie!
  • kanapki – wszechobecne na śniadanie, kolacje i na spacer w góry
  • sos śmietanowo – serowy z makaronem
  • kurcze pieczone – takie małe a tyle możliwości
  • sos pomidorowy na bazie pieczonego kurczaka – ach te prawdziwe makarony
  • sos słodko kwaśny na bazie pieczonego kurczaka idealny do ryżu lub makaronu ryżowego
  • risotto – to wcale nie takie trudne