Toaleta chemiczna.

Nie uda nam się uciec od tego traszkę niezręcznego tematu. Tym bardziej, że  jak mówią znawcy: bez kibelka nie ma kampera. To tylko samochody mniej lub bardziej przystosowane do przebywania w nich ludzi. Żeby z góry uprzedzić wszelkie wątpliwości: toalety chemiczne w kamperach to skomplikowane urządzenia techniczne, które przy zastosowaniu odpowiednich, dedykowanych do tego celu specyfików dają gwarancję zachowania najwyższych standardów higienicznych.

W moim kamperze toaleta ulokowana została we wspólnym pomieszczeniu z prysznicem i umywalką.

Od góry dostępna jest dźwignia otwierająca zasuwę kasety na fekalia, nieco poniżej jest panel ze wskaźnikiem zapełnienia i przycisk spłukiwania wody. Woda do spłukiwania pobierana jest bezpośrednio z instalacji wodnej kampera. Po wciśnięciu przycisku uruchamia się pompa zanurzona w zbiorniku czystej wody i jednocześnie otwiera się elektrozawór w toalecie.  Kaseta ma pojemność 19 litrów, dostęp do niej wykonano z zewnątrz kampera poprzez zamykaną na klucz klapę serwisową.

Kaseta jest tak wykonana, że w momencie wyciągania jej z toalety „uszczelnia się” i dalsze przenoszenie czy przewożenie nie grozi rozlaniem zawartości. Ma ona wyciąganą rączkę i kółka dla wygody obsługującego, bo chyba zawsze są to mężczyźni. Rano na kempingu widać wielu zmierzających w kierunku,  gdzie można kasetę opróżnić. W żargonie kamperowym nazywa to się wyprowadzaniem kota. Po opróżnieniu i przepłukaniu kasety należy ją włożyć z powrotem na miejsce. Po nalaniu dwóch litrów wody i  dodaniu odpowiedniego środka chemicznego toaleta znowu gotowa jest do użytku.

Wszystko to nie tylko wydaje się ale i jest bardzo proste. Trzeba jednak zachować kilka podstawowych zasad. Oczywistym jest, że w kasecie nie może się znaleźć nic innego, niż to do czego została przeznaczona. To nie jest śmietnik. Papier toaletowy producent toalet poleca specjalny, bardzo drogi oczywiście. Sprawdzone zostało, że  można używać innego papieru tylko musi zawierać on 100% celulozy. Wtedy chemia da mu radę. A skoro już zaoszczędziliśmy na papierze to na chemii oszczędzać naprawdę nie warto. Można ja stosować pod różną postacią, ja używam zamiennie płynu i saszetek.

Saszetki są wygodne do przechowywania i do stosowania, nie są jednak podzielne. Stosuję je podczas dłuższych wyjazdów. Kasetę opróżniam wtedy, gdy jest całkowicie zapełniona ale nie później niż czwartego dnia. Gdy wyjeżdżam na krótko i wiadomo, że kaseta będzie opróżniona choćby następnego dnia stosuję z kolei płyn do toalet aplikując połowę porcji zalecanej dla pełnej kasety. Ekologia. Zarówno saszetki jak i płyn sprawdzają się doskonale, nigdy nawet podczas największych upałów nie zawiodły.  Kasetę powinniśmy oczywiście płukać przy każdym opróżnieniu, ale i tak raz do roku trzeba ją dodatkowo potraktować silniejszą chemią typu kamień i rdza. I niech czyściutka czeka następnego sezonu.

Pozostaje jeszcze do omówienia mocno drażliwy temat opróżniania kasety. Podany wyżej przykład jest oczywisty. Najczęściej na kempingu jest po prostu wydzielone specjalne pomieszczenie z oznaczeniem toaleta chemiczna. Można tam kasetę opróżnić i wypłukać. Na zachodzie często spotkamy też punkty obsługi kampera. Można tam wylać szarą i uzupełnić czystą wodę. Zawartość kasety opróżniamy nie tam gdzie szarą, gdzieś tam koło słupka z wodą jest mała klapka lub otwór do tego przeznaczony. należy ją wylać. W Polsce takich punktów dużo nie ma. Pozostają stacje paliw lub parkingi z oznaczeniem Pbus. Jest tam stanowisko do opróżniania toalet w autobusach, możemy i my z tego skorzystać. Można opróżnić kasetę za zgodą obsługi w publicznych toaletach, wylewamy po prostu zawartość do sedesu. Nic nie stoi też na przeszkodzie by skorzystać z Toi –Toi, pełno ich przy leśnych i przydrożnych parkingach. Jeżeli naprawdę nie będzie już żadnej innej możliwości i musimy to zrobić tu i teraz to niech to chociaż będzie bardzo dyskretnie i w ustronnym miejscu. Z użyciem saperki.