Przyznam się, ze takiego tytułu postu na blogu jeszcze nie widziałem! Afryka 2016/2017. Tak bardzo kontynentalnie, a mało konkretnie. Bo jak to być może: podróż po Europie? Wakacje spędza się w Paryżu lub innej Chorwacji, a nie w Europie!

        Ale cóż innego mogę napisać, skoro nawet teraz, gdy już od dwóch dni jesteśmy w podróży, to nadal nie wiemy jaki mamy cel i ile potrwa nasza podróż.
Na razie jest jakaś „rama”, a wygląda ona tak.
1. Rzecz niespotykana w naszym kilkuletnim życiu w kamperze.
Jedziemy w składzie trzech kamperów. To znaczy kiedyś próbowaliśmy jazdy w karawanie, ale nikomu nie wyszło to na dobre.
2. Teraz jednak jadą załogi, które przynajmniej tak mi się wydaje, mają wspólny cel. Nie lans na plażach. Nie bieganie po muzeach. Nie bujne życie towarzyskie. Lecz podróż do GRANIC. 
3. Takimi granicami są między innymi:
– nasze bezpieczeństwo zdrowotne oraz dbałość o nasze zdrowia i życia;
– możliwości finansowe związane z naszymi emeryturami;
– możliwości czasowe, bo tylko człowiek zdeterminowany podróżuje latem po rejonach równikowych – czyli mamy do 8 miesięcy czasu;
– możliwości biurokratyczne, gdzie i jakie wizy dostaniemy, jakie dokumenty musimy mieć;
– możliwości komunikacyjne, gdyż poruszamy się kamperami, a nie pojazdami 4×4
        I to właśnie tych granic nie wolno nam przekroczyć.
O jednych wiemy wszystko, na przykład ile mamy pieniędzy do dyspozycji. O innych prawie nic, albo przynajmniej nic aktualnego, gdyż ostatnio „turystyka afrykańska” siadła i w internecie trudno się czegoś wartościowego doszukać.
Tyle tytułem wstępu.
Teraz czas na konkrety.
Po prawej wizualizacja afrykańska załogi and123. 
Czyli naszej.
        To logo ma raczej charakter bardzo poglądowy, aby wszystkim zainteresowanym nie tłumaczyć, gdzie ta Gwinea Bissau, czy też inne Wybrzeże Kości Słoniowej jest położone.
Teraz szczegóły.
        Przez Europę planujemy przejechać minimalnym kosztem, co zgadzało by się ze szkicem na mapce.
Potem przeprawa promowa na Czarny Ląd.
Tutaj już mamy dwa warianty.
        Albo z Almerii (jak narysowałem), gdzie bilet promowy będzie zapewne droższy niż w Algeciras (obok Giblartaru), ale w zamian wylądujemy w rejonie gór Rif, gdzie paliwo można kupić za przysłowiowe grosze. Może jednak dojechać do Algeciras, ale to 350 kilometrów dalej, a może jednak spróbować kupić bilet na trasie Barcelona – Tanger? To było by 800 kilometrów mniej jazdy po Hiszpanii! Jakie decyzje zapadną? Podejmiemy decyzję w ciągu najbliższych dni.
        Kolejny punkt, to gdzie chcemy, po tej Afryce zjechać?
Początek jest dość klasyczny i raczej bezproblemowy. Przez Maroko do Rabatu. Tu ambasada Mauretanii i wiza do tego kraju. Potem bez naprężania muskułów zjazd „na dół”, na południe. Ostatnie świąteczne zakupy w Agadirze, a samo świętowanie i powitanie nowego roku planujemy na terenie Sahary Zachodniej – w miejscowości Dakhla. Dla zobrazowania wielkości Maroka, a raczej jego długości powiem, że z biedą powinniśmy się zamknąć w 2500 kilometrów – bez skoków w bok.
        W styczniu Mauretania, gdzie w jej stolicy Nawakszut odwiedzimy ambasadę Mali. I albo: wizy dostaniemy, lub nie dostaniemy, bo ……………….. długo by tłumaczyć —> konflikt w Mali.
        Jak dostaniemy, co jest naszym największym marzeniem, to dalsza trasa powinna przebiegać do stolicy Mali, czyli Bamako. Potem minimum, a właściwie to maksimum, co obecnie można w Mali zobaczyć, czyli wioski Dogonów. No i w Bamako wizę do Burkina Faso trzeba kupić. Czyli w kolejności: Burkina Faso –> Benin (powinien nas zauroczyć) –> Togo (mało o nim wiemy) –> Burkina Faso ( znowu, bo Ghane chcemy opuścić) –> Wybrzeże Kości Słoniowej (gdzie eboli już być nie powinno) –> Senegal (drugie podejście) i szybki powrót na północ, gdyż słońce koło kwietnia już mocna przygrzewa !!!
        Jak wizy do Mali nie dostaniemy? To pozostanie plan minimum.
Czyli z Mauretanii do Senegalu –> Gambii –> Gwinei Bissau. 
No cóż, to nie nasza wina, że świat dla karawaningu kurczy się z roku na rok.
Że coraz mniej jest krajów, które możemy odwiedzić, zwiedzić i w nich bezpiecznie przebywać.
Stąd ta nasza tegoroczna podróż ………………. do Afryki.
Nie wiadomo gdzie.
Nie wiadomo na jak długo.
Planowany dystans to od 14 (przy wersji Gwinea Bissau) do 20 tysięcy kilometrów.
  
Wykorzystując słowa pewnego mądrego człowieka powiem:

Śpieszmy się podróżować, bo coraz więcej drzwi jest przed nami zamykanych.

        Resztę dopowie czas, a ja postaram się jakieś porady dla karawaningowców, 
na tym blogu, z naszej obecnej podróży poczynić.
          


Wpis powstał we współpracy z oryginalnym blogiem Andrzeja i Teresy kamperemprzezswiat.blogspot.com