Im bliżej morza, tym mniej Toskanii – region staje się tym, czym w istocie jest, wybrzeżem ciepłego kraju, z mniej lub bardziej ładnymi miejscowościami. Za to z naprawdę wielkimi, piaszczystymi plażami, przynajmniej w odwiedzanej przez nasz części.

Marina Cecina

Zmierzaliśmy do Castiglione della Pescaia, po drodze jednak chcieliśmy nakreślić sobie choć szkic większej części toskańskiego wybrzeża. Zatrzymaliśmy się więc najpierw w Marina di Grosseto, na wielkim i o tej porze roku prawie pustym parkingu tuż przy podobnie wielkiej i równie pustej plaży, i poszliśmy pobiegać.

2016-01-01 20.31.45

Marina di Grosseto to typowy nadmorski kurort. Pełno tu knajpeczek i barów ulokowanych w betonowych barakach wzdłuż nadmorskiej promenady, zasłaniających widok na morze – trochę dziwne rozmieszczenie, niezrozumiałe dla spacerowiczów, za to w pełni uzasadnione z perspektywy plażowiczów. Jeszcze więcej bloków, pensjonatów i mieszkań wakacyjnych. To pewnie dobry wakacyjny cel, jeśli mamy małe dzieci, ogrom sprzętu plażowego i chcemy mieć blisko do wielkiej plaży. My jednak latem byśmy się tu nie odnaleźli i nawet zimą potraktowaliśmy Marinę di Grosseto jako przystanek w drodze, akuratny do naładowania akumulatorów. Czyli poszliśmy jeść. W wyludnionym kurorcie znaleźliśmy ukrytą gdzieś w drugiej linii brzegowej ristorante, serwującą pyszne włoskie przysmaki.

Marina di Grosseto

Z Marina di Grosseto prościutką drogą pojechaliśmy do Castiglione della Pescaia. Pod zasłoną z deszczu i szarości odkryliśmy cudowne kamienne miasteczko na wzgórzu, w którym chciało by się zamieszkać od razu. Na szczycie wzgórza wznosi się twierdza, której części zaadoptowano na domy prywatne – tylko pozazdrościć właścicielom. A z twierdzy widok na morze, mały port i miasteczko w dole. Jeśli dodam, że plaża przy Castiglione della Pescaia jest piaszczysta i ogromna, liczba wakacyjnych rezerwacji przez gości z Polski powinna wzrosnąć. To cudowne miejsce, bez dwóch zdań.

[box type=”info”]

Nie tylko dla kobiet: w miasteczku na dole, przy Corso della Liberta, jest sklepik – outlet z ciuchami znanych marek i projektantów. Można trafić na prawdziwe perełki za naprawdę niewielkie pieniądze.

[/box]

Warto, będąc na samym szczycie Castiglione, wejść do kościoła, posiedzieć chwilkę. Poczytać tabliczki  z nazwiskami na ławkach i wyobrazić sobie, że przychodzą tu całe familie, jak w „Ojcu Chrzestnym” i siadają w swoich ławach. Mają między sobą jakieś ciemne interesy, konszachty, podejrzewają się o wszystko, a przy tym witają po włosku, z uściskami. Pozbywają się wrogów bez mrugnięcia okiem, żeby zaraz potem mówić pacierze i hojnie dotować kościół.  Jak rodzina Mattioli Ugo, na przykład.
Castiglione della Pescaia 1

Przed powrotem do Polski zahaczyliśmy jeszcze o Marinę di Cecina. Kolejny przyjemny kurort, opanowany przez surferów, którym niestraszne zimne morze. Usiedliśmy na konarze, gapiliśmy się na wielkie fale i chłonęliśmy atmosferę morza. Mam przed oczami tę chwilę i zastanawiam się, dlaczego cieszyłam się nią tak mało? Jak zawsze, jak wszystkim!… Człowiek szybko przywyka do dobrego, zbyt szybko.

Nawet zimą ciężko w Marina Cecina o przyjemne miejsce na nocleg w kamperze. Skręciliśmy w jakąś boczną uliczkę i pewnie dlatego, że na pokładzie był czepku urodzony Marcin, znaleźliśmy parking tuż przy ukrytej plaży i falującym morzu. Wicher duł, a my o poranku poszliśmy na jogging po plaży, pod wiatr. Marcin pognał do przodu jak na skrzydłach, a ja zmagałam się ze wszystkim. Ciężko było okrutnie, ale była to jedna z najbardziej zapadających w pamięć przebieżek. Taka, kiedy oczy łzawią od soli i wiatru, nogi toną w miękkim piasku i raz po raz obryzgują cię kropelki fal. Nie wiesz, czy bardziej jesteś wściekła, że jest tak okropnie ciężko, czy zachwycona, że tak przejmująco, nostalgicznie pięknie.

Z takim wspomnieniem wjechaliśmy na autostradę, zostawiając za sobą i morze, i Toskanię. Czuliśmy żal, że to już koniec,
i niedosyt. To dobrze. Niedosyt na koniec podróży świadczy o tym, że warto było przyjechać i warto wrócić. Po to, żeby spełnić moje marzenie, opisane na końcu poprzedniego wpisu. Czego i Wam życzę, bo to ładne marzenie.