Trzeba mieć jednak szczęście, żeby, jak co weekend, jadąc do Niemiec na rowery, trafić niezasłużenie do włoskiego raju.

Nie był to jednak taki zupełny przypadek – wiedzieliśmy, że region Miśni, który obraliśmy sobie za cel na ostatni sierpniowy weekend, słynie z winnic i jednym z jego znaków rozpoznawczych jest Saksoński Szlak Winny. Nie spodziewaliśmy się za to zupełnie, że akurat w ten weekend, w pięknych okolicznościach pogody i przyrody, przyjdzie nam upijać się rieslingiem w jednej z licznych winnic, korzystając z trwających Dni Otwartych Winnic.

dav

Zatrzymaliśmy się na parkingu przeznaczonym dla kamperów, nad samą Łabą, tuż pod zamkiem Albrechtsburg (5 EUR za dobę, płatne w automacie – trzeba mieć drobne). W sobotę wyruszyliśmy rowerami do oddalonego o kilkanaście kilometrów od Miśni
w stronę Drezna Radebeul.

Stellplatz Miśnia

sdr

Saksoński Szlak Winny – Sächsische Weinstraße

karte_weinstrasse_gross1

Trasa ma około 60 kilometrów i teoretycznie jest do przejechania w ciągu jednego dnia (gorzej z powrotem). Jednak każde z miast i miasteczek po drodze warte jest poznania. Gdybyśmy chcieli odwiedzić wszystkie za jednym zamachem, potrzebowalibyśmy kilku dni. Dlatego skupiliśmy się na dwóch – Miśni i Radebeul. W Dreźnie byliśmy całkiem niedawno, dlatego nie było żal przejeżdżać obok bez zatrzymania się. Natomiast Pirnę zostawiamy na kolejny raz w Saksonii.

Miśnia - Radebeul

Niewątpliwą zaletą nadrzecznych tras rowerowych jest ich przejrzystość – trzeba po prostu jechać wzdłuż rzeki. Jeśli dodatkowo jest to trasa w Niemczech, mamy pewność, że wycieczka będzie czystą, bezpieczną przyjemnością. Saksoński szlak spełnia powyższa punkty, co więcej, jest bez przesady jednym z najbardziej malowniczych szlaków, jakim do tej pory jechaliśmy. Jedyną wadą jest fakt, że nie tylko my doceniliśmy jego urok i na trasie jest dość tłoczno, zwłaszcza w piękny, sierpniowy weekend (to nie ironia, na zdjęciach udało się uchwycić momenty, kiedy akurat było pusto).

dav

Radebeul_2

sdr
Widok na Miśnię ze ścieżki rowerowej

Radebeul i winnica Paradiesberg

Przemierzyliśmy ¼ trasy, czyli około 15 kilometrów z Miśni do Radebeul. Mijaliśmy wzgórza porośnięte winoroślą, winiarskie domki, wycieczkowe statki na rzece, stada krów i koni, restauracje i budki z piwem i wurstami. Z impetem wjechaliśmy do starego centrum Radebeul i stanęliśmy jak wryci. Było pięknie. Włosko-francusko małomiasteczkowo. Było tak, że chciałam odstawić rower, usiąść w jednym z ogródków, zamówić kieliszek wina (wiadomo, że butelkę) i siedzieć tu do wieczora. Jednak było nam przeznaczone coś jeszcze lepszego.

Chcieliśmy dotrzeć do miejsca najczęściej fotografowanego:

1209wackerbarth086_k

Nie udało się, bo nie mieliśmy pojęcia, gdzie to może być (teraz wiem, że jest to winnica przy SCHLOSS WACKERBARTH), dlatego jechaliśmy na czuja. Wspięliśmy się na sam szczyt położonego na wzgórzu Radebeul i kierując się niepozornym drogowskazem przyczepionym do słupa, sprowadzając rowery po stromej leśnej ścieżce, dotarliśmy do ukrytego między krzakami wejścia na winnicę Paradiesberg.

Winnica Paradiesburg

Im bliżej byliśmy, tym wyraźniej słychać było gwar wesołych rozmów i wybuchający raz po raz śmiech. Zachęceni, szliśmy dalej, aż dotarliśmy do poukrywanych wśród rzędów winorośli ławeczek, zapełnionych ludźmi z kieliszkami rieslinga w rękach. W dole zobaczyliśmy domek winiarski, a przed nim kolejkę po następne porcje poprawiającego jakość życia trunku. Było po prostu cudnie. I w tamtej chwili naprawdę nieważne, że po niemiecku.

My też ustawiliśmy się w kolejce i w wyniku nieporozumienia we wzajemnej komunikacji, zamiast trzech kieliszków wina, zamówiliśmy po 3 kieliszki wina gatunków z Müller-thurgau, Riesling i Gold Riesling, a do tego po kawałku placka cebulowego i śliwkowego. Od nadmiaru głowa nie boli. Skonsumowanie tych dobrodziejstw zajęło nam około 1,5 wspaniale spędzonej godziny. Wino było dobre, a winnicę opuściliśmy w szampańskich nastrojach.

[learn_more caption=”Winnice w Saksonii” state=”open”]

Specyfiką tego regionu jest podział powierzchni upraw na niewielkie poletka, należące do ponad 3000 drobnych winiarzy. Saksonia posiada ogromną różnorodność odmian winogron – jeszcze tylko tutaj uprawia się np. szczep Goldriesling. Obecnie w Saksonii produkcją winogron zajmuje się ok. 3650 drobnych winiarzy oraz 21 winnic, dla których jest to główne źródło dochodu, i 12, dla których jest to zajęcie dodatkowe. Duża część drobnych winiarzy jest zorganizowana w spółdzielniach winiarskich. Do 3 największych producentów win należą Sächsische Winzergenossenschaft w Miśni, licząca ok. 1600 członków, Sächsisches Staatsweingut Schloss Wackerbarth i jedyny producent win wysokogatunkowych w Saksonii, Schloss Proschwitz Prinz zur Lippe.  Źródło: www.germany.travel/pl

[/learn_more]

Wino Miśnia

MIŚNIA – Meissen

Miśnię zwiedzaliśmy w duszną, upalną niedzielę. Stare Miasto to kamienne, kręte uliczki upchane w granicach murów zamku Albrechtsburg i typowe dla regionu kamieniczki z czerwonymi dachami. Nie będę udawać, że w małym paluszku mam historię tego miasta i zamiast parafrazować treści znalezione w internecie, polecam kliknięcie w poniższy link, który przeniesie zainteresowanych na świetnego bloga sekulada.com

Blog Sekulada – o Miśni

Meissen to urocze miasto. Kojarzy mi się z Ceskim Krumlovem, który odwiedziliśmy w grudniu – panuje tu podobny, średniowieczny klimat. Wszystkim, którym na słowo „Miśnia” coś w głowie dzwoni, dzwoni zapewne porcelaną, i słusznie. Produkcję białego złota, jak nazywano kiedyś porcelanę, rozpoczęto tu w XVIII wieku i trwa do dziś. Filiżanka do espresso
z tutejszej fabryki kosztuje około 30 EUR.

Miśnia - Fabryka porcelany

Jednak Miśnia to nie tylko porcelana, sama zresztą akurat tę atrakcję ulokowałabym na drugim miejscu. Dla mnie numerem jeden jest wędrówka po średniowiecznym starym mieście, widok z murów warownych na czerwone dachy i wąskie uliczki i przestronny dziedziniec na tyłach zamku Albrechtsburg wraz z przyklejonym do niego arkadowym budynkiem, kojarzącym mi się z księżniczkami z bajek. Taką właśnie bajkową, średniowieczną Miśnię zapamiętam.

Saksonia i jej szlak winny, czy to rowerowy, czy pieszy, może być dobrą alternatywą dla szlaków włoskich i francuskich – przede wszystkim dlatego, że jest o wiele bliżej i dzięki temu taniej. Jeśli marzy Wam się klimatyczny trip po winnych przybytkach, to idealne miejsce i czas – do połowy października trwa tam winobranie, podczas którego organizowane jest mnóstwo imprez i koncertów, a winnice zapraszają. Jeśli nie lubicie wina, nic nie szkodzi – Radebeul i Miśnia warte są odwiedzenia nie tylko dla niego.

Wino Miśnia_1

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułCzy są tu jakieś wieloryby? Andenes, Archipelag Vesteralen.
Następny artykułKemping Camp 66, Karpacz
DreamsOnWheels czyli Judyta i Marcin, twórcy bloga dreamsonwheels.pl. "Manifest" na temat podróży kamperem: Kamper to możliwosć, bo tak niewiele trzeba – benzyna i jedziesz. Kamper to podróż. Całoroczna. Wliczając planowanie. Kamper to wolnosc. Kamper to poszerzanie horyzontów. Kamper to ucieczka z domu. W domu ludzie umieraja. Kamper to sens życia, jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało. Opisy wypraw pochodzą oczywiście z bloga dreamsonwheels.pl