Jasmund jest najmniejszym parkiem narodowym w Niemczech. Wśród wielu wartościowych dóbr natury i gatunków fauny i flory, które się tu chroni, uwagę przeciętnego człowieka bez wykształcenia przyrodniczego przyciąga to, co najbardziej malownicze – kredowe wybrzeże klifowe. W szczególności klif Königsstuhl (tron/krzesło króla).

[learn_more caption=”Königsstuhl „]

Nieznane jest pochodzenie nazwy klifu. Hipotez jest wiele,
a najciekawszą jest legendą, jakoby wieki temu w osobliwy sposób wybierano tu króla – komu udało wspiąć się na skałę, zasiadał na tronie.

[/learn_more]

Z uwagi na fakt, że jest to najbardziej charakterystyczne miejsce w parku,
w 2004 roku stworzono tu Centrum Turystyczne Königsstuhl, którego głównym zadaniem jest takie zarządzenie ruchem turystycznym, aby nie zakłócić różnorodności biologicznej parku. W projekt żywo zaangażowane są UNESCO i WWF. W budynku Centrum jest sklepik z pamiątkami. Można tu poszerzyć wiedzę na temat Parku Jasmund.

IMAG1814 IMAG1836

Do Centrum przyjechaliśmy rowerami malowniczą ścieżką rowerową przez stumilowy, bajkowy las. Z kempingu Kruger Naturcamping pokonaliśmy jakieś 7 km.

Kemping Kruger Naturcamping

IMAG1809 IMAG1810

Wstęp na klify kosztuje 15 EUR za 4 osobową rodzinę. To dużo. Jakkolwiek rozumiem, że ochrona przyrody kosztuje, o tyle nie jestem pewna, czy powinno się ściągać z ludzi pieniądze za dostęp do dóbr natury, które są ponoć własnością wszystkich – czy to w postaci opłaty klimatycznej, czy też wstępu do parku narodowego. Rozumiem argumenty za i rozumiem przeciw. I za każdym razem, kiedy wyciągam portfel w momencie, gdy idę podziwiać przyrodę, ogarniają mnie wątpliwości, czy tak powinno być.

Klif Königsstuhl można podziwiać z trzech perspektyw:
1. Z poziomu klifu zobaczymy tzw. Panoramę Viktorii, co nie wymaga od zwiedzającego wysiłku –  ta część jest płatna wspomniane wyżej 15 EUR.
2. Z poziomu plaży, co oznacza pokonanie 500 schodków w dół i potem w górę w drodze powrotnej – zejście jest tuż przy wejściu do Centrum Turystycznego, jednak już poza jego teren, więc jest bezpłatne.
3. Z poziomu nad klifem, co oznacza kolejną, o wiele lżejszą jednak, wspinaczkę – również bezpłatne.[

Przy wejściu na klify umieszczono reprodukcję obrazu „Skały kredowe na Rugii”. Do namalowania tego obrazu zainspirowały Caspara Davida Friedricha właśnie rugijskie klify. Bardzo spodobał mi się ten obraz. Okazało się jednak, że wszystko, co na nim namalowano, ma głębsze znaczenie. Zdecydowanie głębsze niż jestem zdolna ogarnąć.

[box]

Wikipiedia: „Przedstawiona na obrazie kobieta chwytająca gałęzie krzewu, aby uchronić się przed upadkiem w przepaść, to Christiana Carolina, żona pejzażysty. Jej czerwona suknia symbolizuje chrześcijańską miłość i miłosierdzie. Stary mężczyzna odrzucający laskę i kapelusz oraz na czworakach spoglądający ze skraju urwiska w przepaść jest odniesieniem do rezygnacji i pokory. Jednocześnie pragnie poznania boskiej tajemnicy, ukrytej w świecie natury. Mężczyzna w tradycyjnym, niemieckim kapeluszu jest często utożsamiany z bratem artysty, Christianem. Pogrążoną w rozmyślaniach postać interpretowano też jako uosobienie nadziei. Może to być jednak autoportret Friedricha. Łódź płynąca przez Morze Bałtyckie ku nieznanemu jest alegorią podążania do wieczności – z życia na ziemi do życia w niebie. Symbolizuje długą podróż, którą człowiek musi odbyć by wstąpić do Królestwa Bożego.”

[/box]

Dla mnie to grupka ludzi po spożyciu trunków w pełnym słońcu w pięknych okolicznościach przyrody, sądząc po pozycji pana na czworakach i pani trzymającej się gałęzi. Taka ówczesna balanga na łonie natury. Nic tu
z boskości nie widzę, zupełnie laicki przekaz. Ładny obrazek do powieszenia w przedpokoju, ot i co zobaczyłam. I teraz mi głupio.

Tak, klify i widok z nich jest faktycznie ładny. Nie na tyle jednak, żeby skłaniał do wysmarowania obrazu o transcendentalnym znaczeniu. To nie Malediwy, Kapadocja, ani inny Zanzibar. Ale jak na bałtyckie wybrzeże, w dodatku
w Niemczech, i tak jest zajebiście.

W części trzeciej, ostatniej – Prawdziwie zachwycający Przylądek Arkona.

W części pierwszej: Jeszcze inny Bałtyk. Stralsund.