Finlandia. Jeden z najmniej znanych krajów w Europie. Podobnie jak Albania. Przeciętnemu człowiekowi kojarzy się z firmą Nokia i komarami. Przez karawaningowców traktowana na ogół tranzytowo. W czasie objazdu Skandynawii, czy też w drodze na północ. Postaramy się nieco zmienić podejście do tego ciekawego kraju.

Brak przewodników, nadrabiamy informacjami z internetu. Na polskich forach karawaningowych, jak zwykle ubogie informacje. My dajemy sobie miesiąc na ten region Skandynawii, a i to nie na całą Finlandię, ale na jej wschodnią część. Czy to wystarczy, aby zrozumieć, co Finowie mają w głowie?
          Ze Szwecji kierujemy się do Rovaniemi, miasta położonego w fińskiej Laponii. Musimy pamiętać, ze do Laponii nie jedzie się na zwiedzanie zabytków. Tu znajdziemy, ostatnią w Europie, dziewiczą przyrodę. Wyjątkiem jest miasto Rovaniemi. Stolica regionu, z kilkoma muzeami, ciekawym deptakiem Koskikatu, z kilkoma obiektami, które zaprojektował genialny architekt – Alvara Aalto. Spędzamy tu dwa dni. Rezygnujemy jednak z muzeum Arktikum, gdyż słabo przemawia do naszej wyobraźni wypchamy niedźwiedź, na rzecz muzeum historycznego, gdzie spędzamy kilka godzin, w autentycznych, dziewiętnastowiecznych zabudowaniach rodziny Saamów. Potem włóczymy się po mieście, podziwiając to, co zaprojektował Aalto. Zaczyna coś do nas docierać. Zaczynamy doceniać rolę architektury i designu w naszym otoczeniu. Za to już zaczynamy lubić Finlandię.

      Kilka kilometrów za Rovaniemi leży wioska (?) Napapiiri, czyli miejsce, gdzie mieszka i urzęduje Święty Mikołaj. Jedziemy tam, aby doręczyć list, napisany przez pannę Justynkę z Krakowa. Ponieważ w języku fińskim napapiiri oznacza koło podbiegunowe, więc można się domyśleć, ze takowe jest tam wymalowane. Robimy jakieś zdjęcia, oglądamy sklepy z pamiątkami i podziwiamy zaparkowane przed nimi, samochody ich właścicieli. Jakieś tam Ferrari, czy inne Maserati. Normalka.

         No i w końcu nadszedł czas na spotkanie z naturą. Kierunek północny-wschód. Miasteczko Kemijarvi.
Wspomnę tu jeszcze o języku fińskim. Najpierw powiem, ze na znak „protestu” przeciwko temu językowi, nie nauczyłem się żadnego słowa po fińsku! Po arabsku coś tam, coś tam. W innych językach podobnie, ale po fińsku nawet przywitać się nie umiem. Przeczy to moim zasadom, że wypada znać, choć kilka słów, w języku kraju, który odwiedzamy, ale fiński??? Wiecie zapewne, ze w angielskim są, no powiedzmy 3 przypadki, w niemieckim na cztery sposoby odmieniamy rzeczowniki, w języku polskim (trudnym do nauki) przypadków mamy 7, a fiński? Tu jest ich aż …… 15. Mało tego. Finowie nie mają przyimków (z, do, w, za, pod itd.) Wszystko załatwiają końcówkami rzeczowników. Musimy się głęboko wsłuchiwać, w końcówki wyrazów. Od tej ostatnie literki zależy sens wypowiedzi. Czy Fin jedzie na polowanie, wraca z polowania, jest na polowaniu, chce nas zabrać na polowanie. Dość. Lepiej już rozmawiać z nimi po angielsku. Chyba wszyscy go znają. I niech tak zostanie.

         Tymczasem jesteśmy w Kemijarvi. Miasteczko rzeźbiarzy. Znajdujemy sobie ciekawą miejscówkę do postoju nad jeziorem, a sam ruszam rowerem na poszukiwanie dzikich zwierząt. To będzie wielogodzinna jazda, z dala od ludzkich skupisk. Było pysznie. Znowu przekraczałem krąg polarny. Ciekawe plenery fotograficzne. Przez wiele godzin, tylko spotkania ze zwierzętami. Lecz niestety ciągle brak łosia na rozkładzie. Widzieliśmy setki znaków drogowych, ostrzegających przed tym grubym zwierzem. Tylko gdzie on sam się ukrywa? Mimo wszystko, trzeba pamiętać, ze połowo śmiertelnych wypadków drogowych w Finlandii, to skutek spotkania tego zwierza na jezdni. Jak się waży czasami ponad 700 kg, to łatwo sobie wyobrazić, jak wygląda zderzenie z samochodem. Może to jeszcze kwestia drugiego, co do ważności święta, obchodzonego przez Finów? Najważniejsze jest Juhannus, gdy Finowie świętują odejście nocy polarnej. Ale tuż za nim plasuje się Święto Myśliwego Polującego na Łosie. Jak się hucznie obchodzi takie święto, to może łosi już nie ma?

            Zostawiamy łosiowy problem i jedziemy na Parku Narodowego Oulanka. Trzeba wiedzieć, że w Finlandii jest ponad 30 parków narodowych, a Finowie bardzo poważnie traktują sprawy ochrony przyrody. Czasami nawet za bardzo poważnie. Wyobraźcie sobie, że czasami wozimy w kamperze, przez 2 dni swoje śmieci, bo nie ma ich gdzie wyrzucić. Po prostu nie ma kubłów i koszy. Nawet na parkingach. Żartujemy, ze Finowie są tak porządni, ze boją się bałaganu w kontenerach na śmieci. Ale z drugiej strony, to powinniśmy czerpać dobre przykłady. Ot, takie plastikowe butelki tzw. pety. U nas zaśmiecają nasze polskie otoczenie. Tymczasem wystarczy wprowadzić kaucje za takie opakowanie. W Finlandii to 40 eurocentów za butelkę, I co? I ludzie wrzucają butelki do specjalnych automatów w sklepach wielkopowierzchniowych, biorą kwit na 10, czy 20 EUR i idą po pieniądze do kasy. Można? Pewnie można, ale u nas w kraju są inne priorytety.

      Oulanka, chyba najpiękniejsze park narodowy w Finlandii. Choć oddalony od głównych tras przelotowych turystów, położony przy rosyjskiej granicy, warty jest odwiedzenia. Przez park ten prowadzi tak zwany szlak niedźwiedzia. Karhunkierros. Dla Finów rzecz kultowa. Potrafią godzinami dyskutować o tym szlaku. Jak go przejść, jakie warianty zastosować, gdzie warto nocować. Dlaczego akurat ten szlak ich tak wciąga? Nie wiem. Obcokrajowcy, którzy od lat mieszkają w tym kraju, też nie maja pojęcia, dlaczego akurat Karhunkierros ich wciąga? My robimy jednodniowe szlaki – najpierw koło Visitor Centre, a potem przenosimy się do wioski Juuma i przechodzimy Mały Szlak Niedźwiedzi, czyli Pieni Karhunkierros. Nie muszę chyba dodawać, że po drodze nie widzieliśmy ani niedźwiedzi, ani łosi.

       W Kuusamo dopadł nas deszcz i uziemił na cały dzień. Czyli WiFi i internet. Nie jest o niego trudno na terenie Finlandii. Musimy przyznać, że pogoda była dla nas, do tej pory, łaskawa. Padało trochę po wjeździe do Rosji, prószyło śniegiem na dalekiej północy i pokropiło dopiero teraz. Małysza nie spotkaliśmy i pojechaliśmy dalej.

                  Do Raatteentie.  Plenerowe muzeum „wojny zimowej”. Czas wspomnieć o zagmatwanej historii Finlandii. Finlandia została Finlandią, a tak naprawdę to dokładna nazwa tego kraju brzmi Suomi, dopiero w 1917 roku. Wcześniej ziemie te były we władaniu Szwecji, a pod koniec Rosji. Zima 1939/40 to okres tak zwanej „wojny zimowej” z ZSRR. Dla Finów, to okres bohaterskiego zmagania. Na wschodzie kraju, co krok spotkamy pamiątki z tamtego okresu. Tu odbyła się potyczka, tu zginął żołnierz fiński, tu odparliśmy atak rosyjskiego batalionu itp. Potem nastąpił, chyba wstydliwy dla Finów, okres przyjaźni i braterskiej pomocy ze strony Hitlera. Finowie przesiedli się na sprzęt z wymalowanymi czarnymi krzyżami. Potem odcięli się od tej znajomości. Sami tłumaczą, że są mistrzami politycznego lawirowania.

Zostawmy ich z tym historycznym problemem. Na szczęście nie maja tam braci (brata) polityków i jest im z tym dobrze, gdyż w parlamencie fińskim jest kilka partii, ale wszystkie one tworzą …….. koalicję rządową. No, bo kto mądry będzie głosował na ludzi, którzy tylko gadają, zamiast brać współodpowiedzialność za kraj? Jakież to mądre!

                  Kolejne miasteczko to Kuhmo. Może za wiele powiedziane miasteczko? Liczy 12 tysięcy mieszkańców. Tyle, co dwa osiedla mieszkaniowe Nowej Huty. Jest tam i park tematyczny i małe muzeum zimnej wojny. Jednak na mnie największe wrażenie zrobiła jazda rowerem. Jakieś tam głupie 70 kilometrów, ale za to, od godziny 20 do pierwszej. Cały czas w słońcu! Dzikimi ostępami leśnymi. Nocne (?) odgłosy ptaków, klimaty fotograficzne, tylko ja i natura. Pycha!

          Kolejne nasze etapy to miasteczko Nurmes (wystarczy godzinę czasu na zwiedzenie) i Park Narodowy Koli. Przy tym parku zatrzymam się na moment. W parku tym największym dobrem, można powiedzieć – dobrem narodowym, jest widok ze wzgórza, w kierunku jeziora Pielinen. Ta niesamowita panorama była natchnieniem dla wielu poetów, malarzy, a obecnie fotografów. Czuje się tam natchnienie. Sam nawet pewien dwuwiersz popełniłem w tym miejscu J. Byłem też świadkiem, gdy o zachodzie słońca, grupa Finów, siedząc na szczycie Koli, śpiewała ludowe pieśni karelskie. Uczta dla ucha.

Bo taka właśnie jest Finlandia.

Nadal nie rozumiemy Finów, jednak wjechaliśmy już do północnej Karelii, podzielonego regionu, którego rosyjska część, tak bardzo spodobała nam się przed dwoma miesiącami. Jak będzie tutaj?

Już zaczynam o tym pisać.

Rovaniemi. Arktikum i Marttiini.
Rovaniemi. Muzeum Historyczne Poykkola.
Muzeum Historyczne Poykkola. Pomieszczenia domowe.
Koli. Nocne próby chóru.
Muzeum Historyczne Poykkola. Zbiory muzealne
Rovaniemi. Napapiiri. Mikołaj wita.
Rovaniemi. Napapiiri. Urząd pocztowy ze smerfami.
Kemijarvi. Kościół i dzieło Rogera Gaudreau z Kanady.
Kemijarvi. Nocne widoki.
Okolice Kemijarvi. Rowerowy tour.
Okolice Kemijarvi. Rowerowy tour.
Okolice Kemijarvi. Rowerowy tour.
Okolice Kemijarvi. Rowerowy tour.
Okolice Kemijarvi. Rowerowy tour i polarny krąg.
Jezioro Vikajarvi
Jezioro Vikajarvi 2
Park Narodowy Oulanka. Droga do Juumy.
Park Narodowy Oulanka. Juuma. Pieni Karhunkierros.
Park Narodowy Oulanka. Juuma. Pieni Karhunkierros 2
Park Narodowy Oulanka. Juuma. Pieni Karhunkierros 3
Park Narodowy Oulanka. Juuma. Pieni Karhunkierros 4
Oulanka. Kiutakongas. Katarakty Oulankajoki
Oulanka. Kiutakongas. Katarakty Oulankajoki 2
Park Narodowy Oulanka. Kiutakongas. Reniferek.
Park Narodowy Oulanka. Kiutakongas. Kamera straży.
Park Narodowy Oulanka. Tu zaczyna się Karelia.
Raatteentie. Muzeum wojny zimowej. Obelisk pamięci.
Raatteentie. Muzeum wojny zimowej. Rozstrzelany czołg.
Raatteentie. Muzeum wojny zimowej.
Nurmes. Jezioro Pielinen
Nurmes. Kościół z 1897 roku z 2500 miejscami siedzącymi
Nurmes. Śpiewajace drzewo
Kuhmo. Pomnik karelczyka
 Laplandia. Polarny krag po raz enty.
Kuhmo. Nocny rower wokół jeziora Lammaslavi.
Droga za Kuhmo.
Droga za Kuhmo 2
Koli. Spacer po parku narodowym
Koli. Finowie na szczycie wzgórza.
Koli. Nocne widoki z parku narodowego.