Ostatni cieplutki weekend lata spędziliśmy w Niemczech, nad jeziorami w powiecie Oberspreewald-Lausitz,
w Brandenburgii, tuż przy granicy z Saksonią, konkretnie w Grosskoschen (stadt Senftenberg). Płynie sobie tamtędy rzeka Szprewa, którą ostatnie zlodowacenie poszarpało na liczne mniejsze odnogi i nurty. To samo zlodowacenie pozostawiło po sobie mnogość polodowcowych jezior, czyniąc tym  samym brandenburski Spreewald i Oberspreewald bardzo malowniczym regionem. Sama malowniczość jednakowoż nie wystarczy, aby dane miejsce odwiedzić, o czym świadczy wiele polskich jakże malowniczych, a nieodwiedzanych zakątków. Potrzeba jeszcze odpowiedniej infrastruktury, a w tworzeniu tej Niemcy są mistrzami.

Miejsce wybieraliśmy pod kątem pojeżdżenia na rowerach po niezbyt wymagających, acz ciekawych trasach. Region Lausitz był strzałem w dziesiątkę (dzięki Majka i Paweł!).

Przepiękne, szerokie, asfaltowe, bezpieczne  ścieżki rowerowe od jeziora do jeziora, obwodnice i tunele pod drogą, co by z roweru nie schodzić, biergarteny z wurstami porozmieszczane równomiernie, żeby o suchym pysku i pustym żołądku nie jeździć, niebanalne place zabaw dla dzieciaków, trawniki równiutko przystrzyżone, brak tandeciarskich bazarków z hałaśliwą muzyką, DARMOWE wieże widokowe poustawiane tu i tam – same ochy i achy krótko mówiąc. Gdyby się chciało przyczepić, to oczywiście można:
– w pewnym momencie ścieżka rowerowa urywa się i nie wiadomo kompletnie gdzie jechać (nie, że w jakiejś leśnej głuszy człowiek sam sobie pozostawion – w miasteczku normalnie, a co 500 metrów stoi mapa i się można odnaleźć. Ale fakt jest faktem – ścieżka się urywa i nie wiadomo);
– obecnie trwają prace budowlane polegające na wybudowaniu śluzy pomiędzy dwoma jeziorami (większość jezior już jest połączona). Razem ze śluzą buduje się od razu idącą wzdłuż niej ścieżkę rowerową, która wygląda, jakby była już gotowa, więc wszyscy już po niej jeżdżą. W momencie, kiedy stara ścieżka ma się połączyć z tą nową, jest koniec budowy i płot postawiony i skarpa usypana. Więc trzeba zejść po stromej skarpie, niosąc rower na plecach, ominąć płot, wejść po stromej skarpie niosąc rower na plecach. Niektórzy pomagają sobie łapiąc się akacji kolczastej, co skutkuje ekspresowym pokonaniem tej przeszkody;
– wszystko jest tylko i wyłącznie po niemiecku – moja nauka niemieckiego idzie z woooolna. Wiem już, że rower to „rad” i wszelkie komunikaty ze słowem „rad” są do mnie kierowane, skoro jadę na rowerze. Wiem też, że oni mi „danke” za to, co ja mam zrobić lub nie zrobić i co wynika zapewne z tego komunikatu lub „Entschuldigung”, bo oni coś nie tak. Więc ja im „bitte” lub „nie ma za co” i jadę dalej.

Kolejną istotną infrastrukturalną kwestią, plasującą się na równi z atrakcjami turystycznymi, jest zakwaterowanie, a w naszym przypadku kempingi. Na tej stronie kempingi
znaleźć można opisy dwóch kempingów – Familien Park i Komfort Kemping – i jednego stellplatzu w Buchwalde. Zatrzymaliśmy się w Familien Park, widzieliśmy dwa pozostałe miejsca.

Familien Park – rodzinny kemping w Grosskoschen. Duży, nad samym jeziorem, w lesie. Miejsce idealne dla rodzin z dziećmi (do 15. roku życia  dzieciaki za free).

Komfort Kemping w Niemtsch – dużo mniejszy od Family Park, na bardzo słonecznym placu; mniej dzieci, według nas lepsza atmosfera, jeśli podróżuje się parą; do jeziora 50 m, ale plaża publiczna – kemping nie ma bezpośredniego dostępu do jeziora.

Wohnmobilstellplatz  w Buchwalde – duży stellplatz z pełnym zapleczem dla kamperowców (również z prysznicami); dużo surferów – wyodrębniono dla nich specjalne miejsca; fajna atmosfera na pierwszy rzut oka; tuż przy plaży nudystów, co jest jedynym minusem tego miejsca (jak wiadomo, w Niemczech na plażach FKK średnia wieku to 65).

Kompletnym bezsensem na niemieckich kempingach są prysznice na żetony. 50 centów za 4 minuty kąpieli. Żetony trzeba kupić w recepcji, więc jak namydlonemu delikwentowi skończy się woda w połowie prysznicowania, to się sprawa komplikuje. Z pewnością to ekologiczne, bo wodę się oszczędza, a i koszty kempingowi się zwracają, ale wkurzające jak cholera i kąpiel w stresie.

Podsumowując, po niemieckich idealnych ścieżkach rowerowych (szlak zielony) w regionie Lausitz zrobiliśmy łącznie niecałe 70 km. Podobało nam się bardzo i najprawdopodobniej będzie to nasze zapasowe miejsce wypadowe na krótkie weekendy, bo i nie za daleko, bo można i z dziećmi, i samemu, bo fajnie na rowerach
i być może w przyszłości na rolkach. Jednak następnym razem wybierzemy raczej stellplatz w Buchwalde – ze względu na cenę  (70%) i na atmosferę  (30%). Wciąż wolimy nieduże kempingi/stellplatze z klimatem od wielkich bezosobowych z domkami, przyczepami na stałe i wiatropszczołami, zwłaszcza po na dziko przekamperowanych Włoszech.