Diabeł tkwi w szczegółach – czasem nie wyjeżdżając wcale daleko można poczuć się jak na wywczasach. Wystarczy świeże powietrze, pustka dookoła, trochę zbiorników wodnych, ognicho, spacery, piknik i – last but not least – ten, co do ucieczek z miasta motywuje – auto-dom. Nie chcąc zbyt ryzykować, zabraliśmy Dzieci na biwak z ich pierwszym noclegiem w kamperze do oddalonego od Zielonej Góry o zaledwie 20 km Nowogrodu Bobrzańskiego. Dzięki uprzejmości rodziny ogrodzony teren pomiędzy jeziorkiem a rzeką był do naszej wyłącznej dyspozycji (i domowego psa, który zgłupiał od nadmiaru wolności).
Co do bobrów – nie znaleźliśmy. Wciąż nie wiem, jak robi bóbr.
ADELANTE!