Po licznych  średnio przyjemnych niespodziankach związanych z pierwszym w życiu, nowo nabytym acz nienowym 16-letnim kamperem, z duża dozą niepewności i durnymi uśmiechami wyruszyliśmy przetrzeć szlaki przy pierwszej nadarzającej się okazji. Nasz pierwszy raz zaliczyliśmy z Targami Turystycznymi w Berlinie, które notabene uwielbiamy.

Wyprawa króciutka, 1 noc ni mniej ni więcej, jednakowoż bakcyl już we krwi radośnie pasożytuje.
Niedługa podróż z Zielonej Góry do Berlina, prawie 200 km, minęła bezboleśnie. Rozwiały się nasze obawy odnośnie hałasu wewnątrz i prędkości, jaką taki słoń na kółkach osiągnie –  tiry w tyle, jest git.

Teren berlińskich targów leży całe szczęście poza Umweltzone, więc żadna plakietka, która naszemu starcowi
i tak nie przysługuje, nie była potrzebna.
Do Berlina dotarliśmy koło 20., dzięki czemu bez problemu znaleźliśmy miejsce na idealnie położonym bezpłatnym parkingu – pomiędzy Messedamm a stacją metra  Kaiserdamm ( po prawej stronie ulicy Messedamm, P7 nazywa się, oprócz nas stały tam busy, jakieś ciężarówki i zwykłe osobówki; zapamiętamy go do końca życia…).
Posiliwszy się w kamperze (Don Simon z kartonika zagryzane szwabskimi kabanosikami), czując przedsmak wielkich wypraw, które przed nami, udaliśmy się w nieco mniejszą – metrem do centrum. Trasa U2:) –
z Kaiserdamm do Alexanderplatz, jakieś 20 min.
Wstyd się przyznać, w końcu do Berlina od nas rzut beretem, ale pierwszy raz zwiedzałam to miasto
i, ponownie – wstyd się przyznać, podoba mi się ogromnie. Przestrzennie, wielkomiejsko, co krok to architektoniczne cudo. A nam wszystko poburzyli, j.sz.
Ulicą Unter der Linden doszliśmy do Potsdamer Platz i stamtąd metrem wróciliśmy „do domu”.

szczęśliwy/pechowy parking

Obserwacje i wnioski z pierwszej nocy w kamperze:
– ogrzewanie działa sprawnie, dmucha solidnie, co czuć i niestety słychać, przeszkadza w spaniu. Jak już przestanie robić „pyk-pyk” przy dodmuchiwaniu i wejdzie w tryb „dmuchania ciągłego” to da się przyzwyczaić – powiedział Marcin – ja widocznie potrzebuję więcej czasu i noc w części minęła mi na włączaniu i wyłączania szumiącego potwora, zależnie od rozwiązania nocnego dylematu pt: wolę nie spać z zimna czy z hałasu.
– do alkowy wspinać nam się nie chciało, służyła za szafę, ale przy następnym starciu z machiną grzejącą od razu się tam umoszczę – ciszej.
– pufy na łóżku dolnym układa się inaczej, bo spadywują z osoba śpiącą. Ludzi na łóżku dolnym układa się na przemian (głowa osoby pierwszej – nogi osoby drugiej), inaczej się nie mieszczą. Wymagane uczucie wzajemne, wiadomo, z nogami różnie.
– wszystko inne się da i jest fajnie:)..

Rano, po śniadaniu, poszliśmy na targi zbierać ulotki i foldery przydatne do planowania kolejnych wypraw.

Po targach, zadowoleni z udanego weekendu, usatysfakcjonowani, najedzeni i ogólnie podbudowani wyjeżdżając z parkingu… złamaliśmy tylny zderzak na pół. Bez jednego światła i migacza wjechaliśmy na  n i e m i e c k ą  autostradę…
A lampka rezerwy zamigotała złośliwie.

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=kGRdaRujDKg]

ADELANTE!

PODZIEL SIĘ
Następny artykułFotorelacja z Berlina
DreamsOnWheels czyli Judyta i Marcin, twórcy bloga dreamsonwheels.pl. "Manifest" na temat podróży kamperem: Kamper to możliwosć, bo tak niewiele trzeba – benzyna i jedziesz. Kamper to podróż. Całoroczna. Wliczając planowanie. Kamper to wolnosc. Kamper to poszerzanie horyzontów. Kamper to ucieczka z domu. W domu ludzie umieraja. Kamper to sens życia, jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało. Opisy wypraw pochodzą oczywiście z bloga dreamsonwheels.pl